O Witoldzie Rowickim Witold Lutosławski

... Jedno z marzeń młodości ludzi muzyki mego pokolenia zostało spełnione: powstała w Warszawskiej Filharmonii orkiestra symfoniczna na światowym poziomie, co jest niezaprzeczalnie dziełem jej szefa, Witolda Rowickiego. Na spełnienie innego marzenia trzeba było poczekać jeszcze kilka lat. Mam na myśli „Warszawską Jesień” dzięki której muzyka XX wieku zabrzmiała nareszcie w Warszawskiej Filharmonii pełnym głosem, tym samym zaś Warszawa stała się jednym z ważniejszych ośrodków muzyki współczesnej na świecie.

Wspomnienia niniejsze mają też osobisty charakter, że trudno mi nie zakończyć ich wyrażeniem uczuć wdzięczności, jakie żywię dla dzisiejszej Filharmonii Narodowej. Zawdzięczam jej wiele: artystom – muzykom, członkom orkiestry i chóru – piękne wykonania mych utworów, a także niezapomniane chwile spędzone na wspólnym ich przygotowaniu; Witoldowi Rowickiemu zaś – w szczególności za nieocenioną przysługę, jaką oddał mi w pewnym trudnym i raczej smutnym momencie mego kompozytorskiego życia. Bardzo istotne przyczyny złożyły się wtedy na stan całkowitej niechęci do podjęcia pracy nad jakimkolwiek utworem. W tym samym czasie Rowicki formował w Warszawie nową filharmoniczną orkiestrę, mającą stać się później orkiestrą Filharmonii Narodowej. On to właśnie, zachęcając mnie do napisania nowego utworu dla nowej orkiestry, sprawił, że zabrałem się na nowo do pracy, której rezultatem stał się dedykowany mu później Koncert na orkiestrę.

Po obchodach roku jubileuszowego czekają Filharmonię Narodową nowe prace i trudy, w których towarzyszyć jej będą najlepsze myśli i życzenia tych wszystkich w naszym kraju, dla których muzyka jest nieodzowną potrzebą ich duchowego życia.

Styczeń 1976

< 9/19 >

Tekst z programu Filharmonii Narodowej pt. „75 lat Filharmonii w Warszawie 1901 – 1976” wydanego na inaugurację Roku Jubileuszowego. Wyjątek z artykułu „Filharmonia mojej młodości”.